wtorek, 30 grudnia 2014

10000 wejść !!!

Dziękuję Kochani za wizyty na moim blogu. Cieszę się,że ktoś jednak czyta moją "twórczość".
Zapraszam w takim razie do dalszego śledzenia. Mam nadzieję,że uda mi się pokazać Wam Anglię taką jaką jest i udowodnić,że to nie tylko kraj mgieł,deszczu i łysych pól.

Pozdrawiam wszystkich !!!!!!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rezerwat Paxton Pits zimą

I po świętach.

1,5 kg jest mnie więcej,tym samym 1,5 kg mam do zrzucenia aby znów rozpocząć żmudne odchudzanie ,aby na wiosnę być piękną i szczupłą :D

W Bedford spadła temperatura,jest mroźno ,dzisiaj nawet drogi są trochę oblodzone. Śniegu wbrew zapowiedziom nie ma. Na szczęście pomimo niskiej temperatury jest dość słonecznie i właśnie dzięki temu słońcu udało się w okresie świątecznym gdzieś wyjść i rozprostować stare kości :).

Na jeden z naszych spacerów wybraliśmy się do miejscowości Little Paxton (Cambridgeshire),do rezerwatu Paxton Pits



poniedziałek, 22 grudnia 2014

Świątecznie


Świeciła gwiazda na niebie
srebrna i staroświecka.
Świeciła wigilijnie,
każdy ją zna od dziecka.

Zwisały z niej z wysoka
długie, błyszczące promienie,
a każdy promień – to było
jedno świąteczne życzenie.

I przyszli – nie magowie
już trochę podstarzali –
lecz wiejscy kolędnicy,
zwyczajni chłopcy mali.

Chwycili w garść promienie,
trzymając z całej siły.
I teraz w tym rzecz cała,
by się życzenia spełniły.

Leopold Staff


Wszystkim moim czytelnikom życzę wesołych,spokojnych i zdrowych Świąt !!!

niedziela, 14 grudnia 2014

Weekendowo

Weekend minął sama nie wiem kiedy. Sobota wypełniona zajęciami szkolnymi mojej córki, potem wizyta u św. Mikołaja organizowana przez PLCA (Stowarzyszenie Kultury i Języka Polskiego). A dzisiaj zakupy i czasu ledwo starczyło na spacer po moim ulubionym okolicznym miasteczku Ampthill.
Ampthill ma szczególne miejsce w moim sercu ,ponieważ tutaj właśnie wybrałam się na pierwszy angielski spacer .

Zaczynam planowanie świątecznej wieczerzy. Kapustę juz mam ,grzyby mam - w tym roku z tymi grzybami to słabo ,bo niestety nie znaleźliśmy ich dużo. Cały czas myślę nad ciastem - czy upiec czy wybrać coś z bogatej angielskiej oferty ciast,które po prostu uwielbiam :).




czwartek, 11 grudnia 2014

Mój pierwszy rok w Anglii

Mija rok odkąd tutaj jestem. Pora na przemyślenia i podsumowania.

Wierzyć się nie chce jak to szybko minęło. Jak zupełnie inaczej odbieram ten kraj teraz kiedy go trochę poznałam.

Jak oceniam po tym czasie angielską rzeczywistość ? Jedziemy :

- tak ,to prawda ,że w Anglii jest praca. Można ją szybko zdobyć, można się z niej utrzymać . Im lepszy Wasz angielski tym lepiej dla Was.
Prawda jest również to ,że  w Anglii łatwo jest pracę stracić.

niedziela, 7 grudnia 2014

Jesienny spacer po Bedford

Rano piękna słoneczna pogoda. Wychodzimy z domu koło 12 i lunął jesienny deszcz. Stanęliśmy przed dylematem - zostać w domu czy pojechać do centrum,bo może się coś zmieni.

I tak też się stało. Chmury poszły precz i wyszło ładne słońce. Mrozu dzisiaj nie było. Idealne warunki do spaceru.

Nie chcąc tracić czasu wybraliśmy się nad rzekę Great Ouse ,która płynie przez Bedford. Udaliśmy się w stronę dzielnicy Queens Park.



niedziela, 30 listopada 2014

Telefony w mojej głowie

Po prawie roku pobytu w Anglii nachodzą mnie coraz częściej pewne refleksje ,przemyślenia. Zaczynam dostrzegać pewne sprawy ,które delikatnie rzecz ujmując zaczynają mnie wyprowadzać z równowagi.

Nie jest tego na razie zbyt wiele na szczęście ,ale o jednej rzeczy muszę napisać ,a tym samym może pomóc osobom z podobnym problemem.

Mowa o phone scams  - nękające telefony od przeróżnych firm ,często płatne .

Chyba każdy spotkał się  w Polsce z nachalnymi ankieterami . Nieraz pamiętam siebie jak cedząc przez zęby słowa"tłumaczyłam" pani/panu ,żeby więcej do mnie nie dzwonił,że nie mam czasu itp . Wtedy mnie to trochę denerwowało ,ale zwykle po takiej niezbyt miłej rozmowie wszyscy sobie odpuszczali.

Tu w Anglii tak nie jest. Oj nie - tutaj Twoje NO to MAYBE dla każdego konsultanta/ankietera.


środa, 26 listopada 2014

Sezon świąteczny w UK

Witajcie moi drodzy

Święta za pasem. W Anglii juz od połowy października w sklepach pojawiają się świąteczne ozdoby. Jednym z dni ,na których wielu czeka to dzień, w którym  na ulicach danego miasta następuje uroczyste włączenie dekoracji świątecznych. Od tej pory można uznać sezon świąteczny za otwarty.
Bedford dzisiaj właśnie świętowało zapalenie światełek i o 19.00 wszyscy mieszkańcy Bedford mogli oglądać fajerwerki.
Iluminacje w Bedford

sobota, 22 listopada 2014

A jak na szlaku jesienią?

Dzisiaj ciepły jesienny dzień. Troszkę popadało rano ,ale potem na szczęście już suchutko. Jesień i zima w Anglii ,a przynajmniej w rejonie ,w którym mieszkamy (East Midlands) to okres błot ,deszczu i mgieł. Przyznam się,że jak na razie bardzo mi to pasuje. Odpoczywam od śniegu ,mrozu i cieszę się ,że wiosna tutaj przychodzi bardzo szybko  - ostatnio już w marcu były bardzo ciepłe i słoneczne dni.

Wybraliśmy się na krótki spacer na jeden z głównych  szlaków  w Bedfordshire - Greensand Ridge Walk. Szlak ciągnie się 64km.  Przeszliśmy już naprawdę spory kawał tego traktu, ale nadal jeszcze tych nieodkrytych etapów jest wiele  . Dzisiaj to taka bardziej przechadzka.Niestety teraz szybko robi się ciemno ,a i iść nie jest łatwo  bo co i rusz człowiek grzęźnie w miękkim i klejącym błocie.

Niemniej wolę błoto niż siedzenie w domu :)

Poniżej moje butki po błotnej wyprawie i 2 fotki z trasy.




czwartek, 20 listopada 2014

No i nadeszły mgły

Witajcie kochani

Aura się zmieniła. Zrobiło się trochę zimno ,mgliście. Człowiek ma ochotę "gnić" w domu i oddawać się słodkiemu lenistwu.

Wcześnie się robi ciemno ,więc na nasze spacery został czas tylko w weekendy. Zapowiadane jest znaczne ochłodzenie,i może nawet jakiś śnieg :D. Pożyjemy zobaczymy.

Ja tymczasem wyrabiam tymczasowe prawko (niedługo art o tym), w weekend jak nie będzie lać chcemy jechać do największego lasu w promieniu 60mil Thetford Forest, aa i chodzimy z mężem na rehabilitację ,po której zakończeniu spiszę odpowiedni post ,bo jest o czym :P.

Na weekend wklejam fotki ze spaceru wokół jeziora Furzton w Milton Keynes a także portret pewnej gęsi ,która ewidentnie chciała trafić na mojego bloga i na FB :).




wtorek, 11 listopada 2014

Fotoblog czyli moje amatorskie zmagania z pejzażami

Zapraszam serdecznie na moja stronkę ze zdjęciami mojego autorstwa. Na stronie znajdą się fotki zarówno te ,które Wy drodzy czytelnicy zdążyliście już poznać na tym blogu jak również te ,które powstawały/powstają przy okazji wędrówek ,spacerów nie publikowanych na łamach mojego bloga Polka w Anglii.

Blog fotograficzny funkcjonuje w języku angielskim. Mam nadzieję trafić tym samym do szerszego grona odbiorców.



czwartek, 6 listopada 2014

Nie taka przeprowadzka straszna...

Witajcie kochani

Ostatnie dni to istne wariactwo. Po paru miesiącach szukania znaleźliśmy w końcu mieszkanie gdzie mam nadzieję pomieszkamy dłuższy czas w ciszy i spokoju. 

Postaram się dzisiaj jak najdokładniej napisać o tym jak się skutecznie przeprowadzić ,jak znieść trudy kontaktu z agencją mieszkaniową i przy okazji nie zwariować. 


http://mrg.bz/FPela3

To co , może od początku...

piątek, 31 października 2014

Chiltern Hills - Coombe Hill

Dzisiaj kolejna odsłona wzgórz Chiltern. Tym razem udaliśmy się do maleńkiej mieścinki Butler's Cross w hrabstwie Buckinghamshire aby podziwiać widoki z najwyższego wzgórza w paśmie Chiltern Hills - Coombe Hill 260m n p.m.

Pogoda była przepiękna. Jesiennie,ale bardzo ciepło.  Tego dnia na szlaku spotkaliśmy mnóstwo ludzi . Ewidentnie każdy chce jeszcze skorzystać z suchej i ciepłej aury.

Miejsce genialne na spacery. Przecina się tu parę szlaków ,między innymi uważany za najstarszą w Anglii drogę  - Ridgeway. Nieodłącznym elementem krajobrazu były Kanie rude ,które przelatywały wciąż nad naszymi głowami.

A poniżej parę fotek.

Chiltern Hills
Widok z Coombe Hill

środa, 29 października 2014

Halloweenowy zawrót głowy

Halloween jest 31-ego października ,a w Bedford od dobrego miesiąca we wszystkich marketach półki uginają się od związanych z Halloween gadżetów. Słodycze,ubrania/kostiumy,dekoracje do domu/ogrodu, ciasta ze specjalnym przybraniem i mnóstwo dyń  - do wyboru do koloru.   Z ciekawostek  - są specjalne halloweenowe ubranka nawet dla niemowląt.

Dla Brytyjczyków Halloween to drugie ważne święto zaraz po świętach Bożego Narodzenia.

Mała m jeszcze jest za mała na bieganie po domach za słodyczami ,ale np w piątek jak pogoda dopisze w centrum Bedford odbywa się mini festyn ,gdzie będą dla dzieciaków liczne zabawy,malowanie twarzy itd.  - zatem może  i my tam dołączymy.

Specjalnie dla młodej zakupiłam dynię,która wczoraj wycinałyśmy. W sklepach dostępne są specjalne narzędzia do tego.

Halloween uk

A takie są efekty naszej pracy. Wg projektu mojej córki.

halloween uk

Co z resztkami dyni? 
Pestki wymyłam i uprażyłam - duży M bardzo lubi.
A dla nas wszystkich zrobiłam zupę. 

PRZEPIS NA ZUPĘ DYNIOWĄ:

Proporcje zależą od ilości miąższu jaki mamy. Napiszę zatem składniki  - a każdy i  tak robi wg własnego smaku

Dynia
Ziemniaki (dodaje o 1/4 mniej niż dyni)
Cebula 
Mleko kokosowe
Bulion (tyle żeby przykrył warzywa)
Curry,pieprz, czosnek mielony, chilli,cytryna (do smaku)

Gotujemy tak aby wszystkie warzywa były mięciutkie, doprawiamy i blenderem miksujemy na krem. Idealnie do zupy pasuje groszek ptysiowy, prażone migdały lub ciepłe chrupiące bułeczki (ta 3 opcja pojawiła się u nas).

A zatem WESOŁEGO HALLOWEEN !!!!


piątek, 24 października 2014

Leeds i wyprawa do Tropical World

Ostatni wpis z wakacji 2014 spędzonych w Sheffield i okolicach.
Linki do poszczególnych wypraw TUTAJ

Sheffield to okolice gdzie już można zaznać typowej angielskiej pogody. Mieszkając w Bedford muszę przyznać,że jestem rozwydrzona i przyzwyczaiłam się do słonecznej "suchej" pogody ,która dominuje tutaj przez większość roku. Deszcze w Sheffield powitaliśmy z małym entuzjazmem,choć chyba nie powinnam narzekać - bo z całego wyjazdu odnotowaliśmy jedynie ze 3,5 dnia deszczowej aury.

W jeden z takich wilgotnych chłodnych dni wybraliśmy się trochę na północ do Leeds. Pogoda nie sprzyjała robieniu zdjęć w związku z czym jest ich niewiele. Miasto jest bardzo rozbudowane. Choć jest miastem uniwersyteckim na próżno szukać klimatów Cambridge czy też Oxfordu.

Po tym jak deszcz położył totalnie plany spacerowe po mieście,trafiliśmy do ogrodu tropikalnego Tropical World. Wstęp  to Ł3,50 za dorosłego,dzieci poniżej 5-ego roku życia wchodzą za darmo.
Budynek nie jest za wielki,ale atrakcji jest na dobrą godzinkę. Jest ogród/szklarnia tropikalny z  wieloma gatunkami motyli i ptaków (temperatura i wilgotność masakra  - można zaznać co oznaczają tropiki). W szklanych terrariach różne pająki ,żaby,a dla wielbicieli większych zwierzątek  - surykatki,krokodyle, nietoperze i węże. Na małej m największe wrażenie zrobiły ogromne i puchate ptaszniki.
Jednym słowem fajne miejsce na rodzinny wypad ,gdy pogoda płata figle.


środa, 15 października 2014

Rivelin Valley i Low Bradfield

Dzisiaj trochę zdjęć jeszcze z końca sierpnia z 2 miejscówek : Rivelin Valley (park w Sheffield) i Low Bradfield (wioska przy północnej granicy rezerwatu Peak District)


Do Rivelin Valley wybraliśmy się zaraz po przyjeździe do Sheffileld. Zdjęcia nie są zbyt wysokiej jakości ,bo niestety zaczął nadchodzić zmrok. Miejsce jest idealne do spacerów,biegania i na rower. Szlak biegnie wzdłuż rzeki Rivelin. Powstał w 1967 roku.

Parki w Sheffiled

czwartek, 9 października 2014

Listonosze,kurierzy w UK - czyli jak robić żeby się nie narobić

Witajcie kochani

Mieszkam tu już trochę czasu ,staram się pisać o wszystkim co mnie spotyka. Mało narzekam ,ale to nie znaczy ,że w Anglii wszystko jest super  i cacy.

O służbie zdrowia wrzucam posty jak tylko przyjdzie mi się z nią zmierzyć. Nadal wierzę,że może nie jest tak źle jak ludzie mówią :P.

A dzisiaj postanowiłam opowiedzieć Wam o listonoszach/kurierach w Bedford,bo przyznaję,że potrafią mnie czasami zadziwić.

Zacznę może od tego,że nie mam swojej skrzynki pocztowej. Mieszkam na pierwszym piętrze w kamienicy ,gdzie jest 12 mieszkań (5 nie zamieszkanych). Listonosz poczty nie dostarcza  do rąk własnych tylko rzuca (dosłownie) listy,paczki na stolik w hallu. Dodam ,że drzwi wejściowe nie są zamykane na klucz. Każdy może wejść i przygarnąć sobie naszą przesyłkę. Jeśli ma coś dostarczyć co wymaga podpisu, dzwoni na dole do domofonu. Przepraszam  - daje sygnał. Nie czeka na odpowiedź - nie ma zatem możliwości np poprosić go aby wszedł ani zapytać kto dzwoni :).
Czasem (gdy ma dobry humor) listonosz kiedy nie zastanie nas w domu a ma naszą paczkę  - zostawi awizo. A jeśli mu się nie chce to zostawi paczkę w w/w hallu. A jak paczka zginie ? No przecież to nie problem listonosza :D

Firmy kurierskie są jednak lepsze. Hitem jak dla mnie był kurier ,który po zajechaniu samochodem pod mój dom ,wychylił się z okna i zapytał na migi (mnie stojącą za szybą w pokoju) czy czekam na jakąś przesyłkę. Dobrze,że stałam w oknie  - inaczej możliwe żeby pojechał dalej. Awiza kurierskie są naprawdę przezabawne ,bo okazuje się,że nasza przesyłka (pod nasza nieobecność)  może znaleźć się  na hallu,u sąsiada ,w drugiej klatce/domu , w ogrodzie, przy garażu, a jeśli kurier ma bogatą wyobraźnię istnieje opcja OTHER (inne).

Dzisiaj za to sytuacja ,która stała się przyczynkiem do napisania tego postu.
Dzwoni domofon,a ja w łazience biorę kąpiel. Po dłuższej chwili pukanie do drzwi. Trochę zajęło mi ogarnięcie się. Otwieram w szlafroku  - pan kurier.

- przepraszam, kąpałam się
- działa ci dzwonek od domofonu?
- tak ,działa

chwila zawahania
- na pewno działa dzwonek od domofonu? 
- tak
- no ,bo musiałem wejść na górę 
- widzę,dziękuję 

mina rewelacja - zaskoczenie pomieszane ze złością.
Nosz kurcze blaszka !!! A jak bym była osobą niepełnosprawną to też musiałabym lecieć na dół? A może najlepiej byłoby czekać na kuriera na ulicy od rana. Nie musiałby może w ogóle wychodzić z samochodu - sama znalazłabym swoją przesyłkę na pace

Oj rozpuszczeni ci listonosze/kurierzy....


poniedziałek, 6 października 2014

Londyn - podejście numer 1

I nadeszła jesień.
Dzisiaj za oknem trochę deszczowo, spadła temperatura ,a ja wbiłam się w jesienny płaszczyk. Kalosze również czekają na otwarcie sezonu na błoto i kałuże.

A wczoraj ?
A wczoraj piękne słońce. Pogoda wręcz idealna na zwiedzanie,. Tym razem pod pretekstem odbioru towaru z Ebaya wybraliśmy się do stolicy Anglii czyli Londynu.

Nic nie było planowane. Nie miałam wybranej konkretnej trasy ,konkretnych zabytków... jednym słowem - co zobaczymy podczas tego dnia to nasze.

Cała trasa zajęła nam 4h / ok. 14km (jest to czas razem z postojami) . Z małą m nie dałoby rady zrobić więcej ,była już bardzo zmęczona jak dotarliśmy do samochodu .

A teraz do rzeczy...

Londyn

wtorek, 30 września 2014

Chatsworth Gardens & House

Dzisiaj kolejny dzień z naszych tegorocznych wakacji ,który postaram się Wam przedstawić w formie fotorelacji.

Rezydencja Księcia hrabstwa Devonshire to nie tylko sam dom ,ale i rozległy przepiękny ogród ze stawami , szklarniami,licznymi ścieżkami i urokliwymi zakątkami . Zwiedzić możemy nawet tunel  służący kiedyś do transportu węgla ze stacji w Rowsley. O tym,że jesteśmy w Peak District przypominają nam skałki i olbrzymie głazy wśród których rozmieszczone są ławeczki a także punkt widokowy skąd możemy podziwiać jedną z części ogrodu.
Cennik i inne informacje dostępne na stronie http://www.chatsworth.org/

Chatsworth Gardens & House

sobota, 27 września 2014

O lekarzu co ma USG w dłoni

Witajcie moi drodzy po dłuższej przerwie :)

Po raz trzeci w tym roku udało mi się wyjechać z małą m do Polski. Spędziłam tam 10 miłych  dni ,pogoda dopisała - jednym słowem był to bardzo udany wyjazd.

Do Polski jechałam jednak z ciężkim sercem ponieważ czekała mnie wizyta u lekarza a wynik badania mógł zaważyć na moim życiu.

Od początku.
Parę miesięcy temu zauważyłam u siebie na nodze małą opuchliznę.Łudziłam się ,że to może od jakiegoś uderzenia,że zniknie itd. Nie zniknęło jednak ,a na dodatek po dokładnym wymacaniu okazało się ,że w moim udzie znajduje się jakiś guz. Na sama myśl co to może być cierpła mi skóra i zlewała fala gorąca. A ,że jestem mega panikarą i histeryczką ws zdrowotnych dopadła mnie deprecha  i wielki strach przed badaniami.
Wzięłam się jednak w garść i postanowiłam iść z tą sprawą do mojego GP czyli lekarza pierwszego kontaktu. Przy okazji chciałam pokazać jeszcze jedna sprawę ,zmianę skórną która mam od wielu lat na drugiej nodze.

Po telefonicznym umówieniu wizyty wybrałam się do mojej przychodni. W gabinecie najpierw wywiad przeprowadziła ze mną pielęgniarka. Wypytywała o to kiedy się to pojawiło , czy rośnie ,czy boli itp. Była bardzo uprzejma i miła. Zapytałam się co z tą drugą sprawą i tu dowiedziałam się,że ogólnie obowiązuje zasada "one visit one problem" (jedna wizyta jeden problem/schorzenie),ale może skoro to dotyczy jednej części ciała to doktor zrobi wyjątek :).

W końcu w gabinecie pojawiła się pani doktor.

czwartek, 11 września 2014

Mam Tor - Peak District

Dzisiaj fotorelacja z okolic miasteczek Hope i Castleton w Peak District National Park.

Nasza trasa rozpoczęła się w Hope, malowniczej wiosce  położonej w sercu Peak district. Pierwsze wzgórze ,które zobaczyliśmy,a następnie zdobyliśmy to Lose Hill. Ze szczytu rozciąga się przepiękny widok na główny cel tego dnia czyli wzgórze Mam Tor. Na górze było dość wietrznie,ale na szczęście pomimo licznych chmur nie spadła ani kropla deszczu. A nawet udało nam się znaleźć miłe zaciszne miejsce na zjedzenie drugiego śniadania  - na zboczu wzgórza w bujnej trawie.

Po osiągnięciu Mam Tor rozpoczęliśmy schodzenie do wijącej się pomiędzy wzgórzami drogi ,a następnie postanowiliśmy zobaczyć okolice dawnych kopalni minerałów,głownie fluorytu o wdzięcznej nazwie Blue John.  O ile było bardzo widokowo, o tyle zejście  z góry było dla nas sporym wyzwaniem  - głownie ze względu na małą m. Stromo ,ślisko  - jak zeszłam miałam serdecznie dość. Na miejsce obiadowe wybraliśmy Old Hall Hotel  - podobno najstarszy hotel w Anglii. Jedzenie dobre - choć znowu wybór dań dość ograniczony.Zimny cydr skutecznie zneutralizował ból w nogach.

Całość drogi to 13km , przeszliśmy ją w 3h.

Peak District

środa, 3 września 2014

Ladybower Reservoir - Peak District

Ponieważ naczytałam się o wyjątkowo zmiennej pogodzie w Peak District już myślałam,że ten dzień skończy się jedną wielka mgła i deszczem. Jednak los był dla nas łaskawy . Po godzinnym spacerze w lekkiej mżawce, zza chmur wyszło słońce i zrobiło się całkiem przyjemnie.

Szlak biegł najpierw wzdłuż zbiornika wody Ladybower ,następnie skręcił w stronę lasku i potem już tylko w górę aby po mniej więcej 15 minutach wyjść na wyżynę Pike Low i podziwiać piękne widoki. Na skrzyżowaniu szlaków można iść w stronę wzgórza Back Tor ( i mieliśmy taki zamiar  - ale musieliśmy zrezygnować ,ze względu na małą m - obawiałam się,że za bardzo się zmęczy i nie będzie chciała dalej iść) albo zejść w stronę górnego zbiornika Upper Derwent Reservoir - tak też zrobiliśmy.

Nasza wycieczka trwała ok. 3,5h (razem z przerwą na 2 śniadanie) , przeszliśmy 15km.
Peak District

wtorek, 2 września 2014

Stanage Edge - Peak District

Naszą wyprawę zaczęliśmy z miasteczka Hathersage . Droga na Stanage Edge jest łatwa,można wybierać z paru szlaków.  Najpierw przez rozległe polany ,przez lasek ,a potem już tylko coraz wyżej aż zobaczymy skałki - cel naszej wycieczki.

Najwyższy punkt to High Neb 458 n.p.m. Stanage Edge to bardzo popularny punkt wspinaczkowy .Mieliśmy zresztą okazje podpatrzeć miłośników tej atrakcji. Idąc granią skałek możemy podziwiać wspaniałe widoki na cała dolinę , rozległe wrzosowiska i widoczny w oddali Mam Tor  - wzgórze ,które niebawem będzie kolejnym celem naszych wakacji w Peak District.

Cała trasa zajęła nam niecałe 17km . W Hatersage zjedliśmy obiad w lokalnym pubie ,w którym serwowano smaczne aczkolwiek dość ciężkie jedzenie.

A tutaj garść widoczków :). Pozdrawiam

Peak district

sobota, 30 sierpnia 2014

Wakacje 2014 - Park Narodowy Peak District

Witajcie po krótkiej przerwie

Plany były zgoła inne. Mieliśmy w lipcu jechać w Karkonosze. mieliśmy zabookowane miejsce  w pensjonacie,wszystko było zaplanowane. Plany jednak wzięły w łeb ponieważ duży M zmienił pracę. Kiedy mógł ustalić nowa datę urlopu nie zostało nam wiele czasu do namysłu ani wiele dni ,które mogliśmy wykorzystać na leniuchowanie. Skończyło się na tym ,że z dnia na dzień podjęliśmy decyzję o wyjeździe do Sheffield,aby spędzić nieco czasu na wędrówkach po Parku Narodowym Peak District. Było warto. Park jest przepiękny. Trochę górek ,strumyków ,przepiękne wioski i wszystko to dosłownie tonie w dywanie z wrzosów .

W paru kolejnych postach opisze miejsca gdzie byliśmy. Wyjazd uważam za bardzo udany. Polecam serdecznie.Okolice przepiękne,idealne miejsce do spędzenia wakacji z małym dzieckiem.

Zacznę może od samego miasta Sheffield ,w którym mieliśmy noclegi. Miasto jest bardzo duże (piąte co do wielkości w Anglii). Mimo to w tygodniu nie zauważyliśmy właściwie żadnych korków na ulicach ,mało ludzi... Było to dość zaskakujące. Niemniej jak to ,że w Sheffield jednym ze środków komunikacji są tramwaje. Sporo szersze niż w Gdańsku, no i kursują stosunkowo rzadko . Początkowo śmialiśmy się,że jeżdżą chyba raz na dobę,bo trudno było jakikolwiek tramwaj przyuważyć. Ludzie w Sheffield są mili ,ale miałam wrażenie,że bardziej zdystansowani i bezpośredni niż w Bedford. Mówią z akcentem trochę podobnym do szkockiego. Miasto ma dość przyjemną architekturę,pomimo mieszanki stylów nie jest przytłaczające. Ciekawe wrażenie robi przejazd przez dzielnice przemysłowe. Ogromne stare fabryki ,magazyny. Wszystko oczywiście z ciemno czerwonej cegły. Dość charakterystyczne puby ze zdobionymi  musztardowo/bursztynowymi fasadami.


Dzielnice miasta rozmieszczone są na mocno pagórkowatym terenie. 

czwartek, 21 sierpnia 2014

Czy Bedford to bezpieczne miasto ?

Witajcie kochani czytelnicy !

Mój dzisiejszy post to taka osobista refleksja na temat poziomu bezpieczeństwa w mieście , w którym obecnie mieszkam.  Ostatnimi czasy bedfordzkie wiadomości są mało zabawne i niestety uważam ,że jest to po części wina lokalnych władz.  Za mało patroli na ulicach daje wolną drogę tzw szumowinom na , delikatnie rzecz ujmując ,  zachowania antyspołeczne.

Przyjeżdżając tutaj zdawałam sobie sprawę ,że Anglia to kraj gdzie zdecydowanie częściej dochodzi do aktów przemocy niż w Polsce. Wiem dobrze o tym,że w Bedford jeszcze nie jest tak źle i to w sumie dość spokojne miasto. Na początku czułam się dość nieswojo po zmroku i starałam się jak najszybciej dostać  do domu ,teraz czuję się swobodniej i omijam po prostu podejrzane miejsca. Czuję się w sumie bezpiecznie, ale codzienne wiadomości przypominają mi o tym ,że należy na siebie bardzo uważać.

Od razu uprzedzam : Nie piszę tego posta aby nastraszyć kogokolwiek !!! Chciałabym jednak odpowiedzieć innym na pytanie,na które sama kilka miesięcy temu szukałam odpowiedzi. a tym samym przestrzec przed tzw szlajaniem się po nocy ,zostawianiem otwartych okien na parterze / w domu kiedy wyjeżdżamy na wakacje itp. 

Z czym niepokojącym można się spotkać w Bedford? Wg mnie najbardziej nagminne są pobicia,  w ogóle awantury często z użyciem narzędzi typu pałka drewniana,metalowa, noże a nawet maczety :/. Jak duży jest to problem ? A widzieliście kiedyś coś takiego w Polsce ?

Pojemnik na noże. Coś na zasadzie  - zanim zrobisz komuś krzywdę ,zastanów się i wyrzuć broń 

Morderstwa również czasem się zdarzają. Od czasu jak tutaj jestem były 2 dość głośne sprawy.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Grafham Water

Weekend znów aktywnie. W niedzielę pojechaliśmy ok. 30 km od Bedford nad zbiornik wodny Grafham Water. Wokół niego wiedzie ścieżka rowerowa  o długości ok 16 km. Pogoda dopisała ,ale w powietrzu już się czuje nadchodzącą małymi krokami jesień.

Nad samym zbiornikiem wieje porządnie i ma się czasem wrażenie ,że jest się nad morzem. Fale,huk wiatru ...
Tęsknię za morzem. W Gdańsku plażę miałam pod bokiem. Tutaj niestety trzeba jechać sporo kilometrów i w tym roku raczej się to nam nie uda.

Grafham Water to nie tylko sam staw ,na którym można uprawiać sporty wodne takie jak chociażby windsurfing. To również rezerwat przyrody . Wystarczy odbić od głównej ścieżki aby dojść do jednego z wielu punktów obserwacji ptaków. Idealne miejsce na rodzinny wypad  - na szlaku 2 punkty gastronomiczne,place zabaw,wypożyczalnia rowerów. Gorąco polecam

Grafham Water Nature Reserve


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ścieżki i szlaki w Anglii

Dzisiaj słów kilka o wędrowaniu po zakątkach Anglii.

Jak już kiedyś wspomniałam każdy okręg ,hrabstwo jest wręcz poszatkowany ścieżkami spacerowymi . W samym Bedford jest 980 km takich szlaków ! (dla pieszych,do jazdy konnej, szlaków wodnych). Do tego dochodzą jeszcze drogi rowerowe .

Dla wszystkich ,którzy chcą sobie podejrzeć gdzie i jakie są to szlaki wklejam link do mapy urzędowej miasta Bedford MAPA ONLINE.

Szlaki prowadzą często przez czyjeś pola, zagrody a nawet prywatne ogrody. Normą jest przechodzenie przez pastwisko ,na którym pasą się owce,konie,krowy ,a nawet byki. Od razu uprzedzam ,że większość zwierząt jest bardzo bardzo towarzyska :). Konie zazwyczaj od razu podbiegają i chcą być głaskane,młode byki również są bardzo zainteresowane wędrowcami i nie ukrywam,że parę razy serce zabiło mi zdecydowanie mocniej ze strachu :D.

Tutaj kuce spotkane na jednym ze szlaków - postanowiły stanąć dokładnie przy bramce ,którą mieliśmy przejść dalej



czwartek, 7 sierpnia 2014

Sandy & Blunham

Dzisiaj fotki z ubiegłego weekendu . Prawie 12km  wędrówki pomiędzy pełnymi uroku miasteczkami Sandy  i Blunham niedaleko Bedford. Większość trasy wzdłuż rzeki Ivel .

Sandy bedfordshire

niedziela, 3 sierpnia 2014

Krewni i znajomi królika

Witajcie moi mili

Dzisiaj troszkę z innej beczki . O znajomych rzecz mowa.

Niedawno doszło do mnie ,ze od momentu kiedy zamieszkaliśmy na Wyspach najbardziej ucierpiało nasze życie towarzyskie. Żeby nie było  - i w Polsce nie było fenomenalne,ale tutaj istotnie odczuwamy zmiany.

Nie jestem typem osoby wychwytującej niczym radar dźwięk polskiego  języka i pędzącej ku niemu jak ćma do światła. Nie lubię trzymania się z kimś z tytułu poczucia tożsamości rasowej,religijnej czy tez nacjonalistycznej. Oceniam ludzi jako ludzi .Niemniej nasz rozwinięty język ,historia,nawyki  i mentalność stawia wysoko poprzeczkę w wyborze znajomych do spędzania razem czasu ,śmiania się z głupot  i rozkminiania poważnych dylematów. Polacy są wyjątkowo specyficznym narodem  - jesteśmy niewiarygodnie otwarci  - doceniłam to dopiero tutaj.

Na jednym z ostatnich spacerów doszliśmy z dużym M do wniosku ,że chyba aby znaleźć "normalnych" znajomych należy chyba  dać anons . Może bez sensu się miotać po omacku i wiecznie zawodzić na wszystkich ....

Zamieszczam zatem ogłoszenie. A nuż znajdzie się ten ktoś kto stwierdzi ,że jest to na tyle pokręcone,że ma ochotę w to wejść :P


wtorek, 29 lipca 2014

Wizyta pielęgniarki środowiskowej - Health Visitor

Parę dni temu odebrałam tajemniczy telefon. Pani chciała rozmawiać z kimś o imieniu mojej córki . Po krótkich wyjaśnieniach okazało się ,że Pani jest z NHS (angielska służba zdrowia) ,jest pielęgniarką środowiskowa i zamierza nas odwiedzić aby porozmawiać o małej m ,ocenić jej stan zdrowia itp.

Dzisiaj odbyła się taka wizyta . Duży M przyjechał z pracy aby również uczestniczyć w spotkaniu. Bałam się poza tym,ze nie poradzę  sobie z moim angielskim . Jak zwykle martwiłam się na zapas. Ciekawe czy kiedyś przyjdzie ten dzień kiedy bez żadnego stresu będę wydobywać z siebie słowa :D.

Jak taka wizyta przebiegała? O czym rozmawialiśmy? Już piszę:


czwartek, 24 lipca 2014

Jedzenie w Anglii - przegląd produktów

Robiąc sobie dzisiaj śniadanie pomyślałam,że czas napisać trochę o produktach spożywczych ,które możemy kupić w UK.

Pamiętam pierwszy kulinarny szok. Kiedy przyjechałam do Anglii przez prawie miesiąc uczyłam się gotowania na nowo :),a konkretnie - przyprawiania. Nic nie smakowało tak jak powinno. Nie,że gorzej,ale inaczej. Szybko zatęskniłam za smakami ,które znałam z Polski. Jestem jednak osobą ,która dość szybko się dostosowuje do zastanych warunków i zamiast popędzić do polskiego sklepu wzięłam byka za rogi i zaczęłam gotować jedynie z angielskich produktów. Miesiąc minął ,a gotowanie przestało mi sprawiać jakiekolwiek problemy.

Jakie produkty mogę jak najbardziej polecić ? Od razu uprzedzam ,że mówię o produktach ze sprawdzonych sklepów o dobrym składzie.  


poniedziałek, 21 lipca 2014

Tropiki w Bedford i wycieczka do Oxford

Witajcie moi mili

Temperatury ,które panowały w ciągu weekendu w Bedford totalnie mnie pokonały. W sobotę żar był nie do zniesienia. W centrum odbywała się duża impreza - Bedford River Festival . Poszliśmy tam pomimo,że nie cierpię tzw spędów. Milion ludzi , mnóstwo przeróżnych stoisk , pełno atrakcji dla wszelkiej maści hobbystów  ,dzieciaków i miłośników smacznych przekąsek i trunków. Zjedliśmy ćwierćfunciaka , frytki i miałam okazję spróbować dobrego piwka  - London Stout. Mała m wybawiła się na dmuchanych zamkach ,a duży M chyba się przekonał żeby iść na zajęcia Aikido.  W dwóch dużych namiotach występowały różne zespoły ,w innym z kolei był pokaz fitness, a na rzece pływały liczne barki ,kajaki itp.

Po godzinie miałam dość. Za dużo wszystkiego ,a upał dodatkowo zachęcał do tego aby zmienić miejscówkę  - najlepiej na jakiś las ,aby w końcu pobyć w cieniu. Tak też zrobiliśmy.

Niedziela rozpoczęła  się pochmurnie,ale temperatura już była wysoka ,więc postanowiliśmy jechać na plażę. Plany jednak popsuła zbliżająca się do wschodniego wybrzeża burza  i tym samym uległ zmianie plan wycieczki. Wybraliśmy się do Oxford  i to był strzał w dziesiątkę. Jak pewnie zauważyliście nie lubię opisywać zabytków i zanudzać wszystkich historią, zatem standardowo podaję link do wikipedii (ang.)dla spragnionych wiedzy OXFORD i zapraszam do oglądania zdjęć. Chciałabym również polecić naleśniki z samochodu z serem i masłem czosnkowym - PYCHOTA !!!!


wtorek, 15 lipca 2014

Wycieczka z niemiłą niespodzianką

Jako ,że kocham góry ,a tutaj nie oszukujmy się  - zbyt górzysty teren  to nie jest :) - postanowiliśmy wybrać się do Pegsdon i "wspiąć się" na Deacon Hill (całe 172 n.p.m.) i choć trochę zaznać wysokości
. Wzgórza Pegsdon to część pasma wzgórz Chiltern Hills .

"Chiltern Hills (także Chilterns) – pasmo wzgórz w południowej Anglii (Wielka Brytania) o długości ok. 70 km i szerokości od 24 do 32 km. Gęsto porozcinane poprzecznie dolinami przez dopływy Tamizy. Nawyższym wzniesieniem jest Coombe Hill, liczące ok. 260 metrów wysokości. " 
żródło Wikipedia

Wycieczka była bardzo przyjemna. Pomimo licznych chmur dobra pogoda ,piękne widoki , a piknik na trawie dopełnił szczęścia. 


Powrót był mniej wesoły,ponieważ okazało się ,że do naszego pozostawionego na parkingu leśnym samochodzie ktoś postanowił się włamać :/. Nie byliśmy jedyną ofiarą ,ponieważ samochód który stał przed nami również miał wybita szybę . Najlepsze jest to ,że łupem złodziei padły nasze zakupy , w tym m. in moja piżama i spodnie małej m. ,a radia nikt nie ruszył... 


Od razu przestrzegam przed parkingiem leśnym w Pegsdon u wylotu ścieżki spacerowej Icknield Way przy drodze numer B655. 




Na szczęście szyba nie jest droga (17 funtów przez internet) ,ale bardziej dotknęła nas utrata zakupów.

Trudno ,olać to  - mamy nauczkę żeby nie parkować przy samych krzakach  i jeśli jest napis żeby uważać ,bo w tym miejscu dochodzi do kradzieży to lepiej wziąć to na poważnie i albo tam nie parkować albo zostawić samochód otwarty  - mniejsza strata by była :P

A jak się prezentuje okolica ? Oceńcie sami . Pozdrawiam


środa, 9 lipca 2014

Jak szukać pracy w Anglii

Mój M jak pisałam Wam wcześniej, przybył na Wyspy już z podpisanym kontraktem . Z córką dojechałyśmy po pół roku kiedy było już wiadomo ,że praca jest ok,że nie będzie żadnych problemów mieszkaniowych itp . Podziwiam mojego męża ,że tak zgrabnie sobie ze wszystkim poradził i wbrew opiniom innych udało mu się nas sprowadzić tak szybko.

Od tamtej pory minął rok i mój M postanowił potoczyć swoją karierę we właściwym kierunku ,a właściwie to nadać jej określonego tempa, bo firma w której pracował nie przewidywała awansów ani żadnych szkoleń. Ponieważ kontrakt był roczny należało podjąć decyzję - zostać czy szukać czegoś innego . Wyszło na to,że kontraktu nie przedłużył.

Nie powiem żeby nie była to stresująca sytuacja . W UK jeszcze pracy mój mąż nie szukał,więc nie wiedzieliśmy jak to tak naprawdę wygląda. Jedyne informacje na temat bedfrodzkiego rynku pracy mieliśmy od znajomych  ,którzy mówili ,że w Bedford absolutnie nie ma pracy a jak jest to sama najgorsza najmniej opłacana praca fizyczna. Bo i tu UWAGA : dobra praca jest jedynie dla Anglików.

Ponieważ nasze rachunki nie są zbyt niskie ,zresztą rachunki w UK zazwyczaj niskie nie są :) , należało zachować ciągłość finansową. Decyzja była jednoznaczna - M szuka docelowo pracy w swojej branży ,ale jeśli będzie miał propozycje tzw tymczasówki to też z niej skorzysta  - póki nie znajdzie tego co go interesuje.

Podam może jakie mój mąż ma kwalifikacje  - myślę,że to będzie pomocne jak sami będziecie myśleć o tym do jakiego typu pracy  chcecie się zgłosić.

- wykształcenie średnie, język angielski (db+ w mowie - co oznacza ,że konwersacja nie sprawia mu większych problemów, podobno gorzej z pisaniem  - ale ja tego nie zauważyłam . To ja zawsze tkwię nad napisaniem czegoś w nieskończoność a M pisze kolaboraty w 5 minut) , prawo jazdy B,C , obsługa kompa ze znajomością spraw technicznych , doświadczenie w branży ubezpieczeń komunikacyjnych (4 lata w PL i 1 rok w UK)

No to zaczynamy:

Po pierwsze poszukując pracy należy stworzyć CV  - i tu ważne - angielskie CV napisane wg angielskich zasad. Bez zdjęć ,bez daty urodzenia,bez określania narodowości. Tutaj ważniejsze są Wasze umiejętności ,a nie to jak wyglądacie albo ile macie lat. Od razu mówię ,że gro naszych rodaków uparcie wysyła polskie CV  i za żadne skarby świata nie dają się przekonać,że to ma jakiekolwiek znaczenie. Ja już wiem ,że ma. Wzór CV umieszczę za jakiś czas jak zaopatrzę się w skaner  - link wkleję tutaj.

Po drugie - warto jest skorzystać z licznych agencji pracy w mieście jak i z ogłoszeń na stronach internetowych . tworzymy sobie listę,drukujemy CV i odwiedzamy wszystkie agencje. M w każdej agencji informował ,że poszukuje pracy biurowej jak i tymczasowej. Reakcje na info o pracę biurową były interesujące -  w paru agencjach M od razu został zaproszony  na  krótką rozmowę  - jakiego typu to ma być praca,na jakie stanowisko,jaka branża.

Po jednym dniu wysyłania maili na określone ogłoszenia  i spacerze po wszystkich agencjach - odpowiedzi z 2 firm mailowo , 2 telefony z agencji celem umówienia spotkania  i 1 propozycja pracy tymczasowej. Kolejne dni przyniosły kolejne telefony i spotkania. W poniedziałek M poszukiwał pracy  a w czwartek szedł na spotkanie, jak się później okazało , swoimi nowymi przełożonymi.

Co zdecydowało ? Poza umiejętnościami w danej dziedzinie ? Myślę,że przede wszystkim wiara w siebie  i język . To co pisałam w jednym z postów - dobry angielski jest tutaj wyjątkowo istotnym czynnikiem . Warto się go uczyć jak najwięcej,szczególnie kiedy macie możliwość konwersacji z native speaker'ami . Poza tym nie bójcie się pytać o prace biurowe. Jeśli mieliście taką pracę w Polsce - możecie mieć również taką w UK. Jeśli wasz angielski kuleje a macie ambicje wyrwać się z obecnej pracy polecam zapisać się na kurs w Bedford College  - do którego można się dostać na darmowe zajęcia za pośrednictwem  agencji szkoleniowych (M zapisywał się jakoś chyba w maju na sierpień - należy przejść trochę testów,aby zakwalifikować się do odpowiedniej grupy,no a przede wszystkim znaleźć agencję,która oferuje taką możliwość) lub co tu dużo mówić - poświęcić trochę grosza na takie lekcje. Jeśli ktoś pobiera Work Tax Credit to można liczyć na jakąś zniżkę .Płatność za kurs można także rozłożyć na raty.

Aaa i jeszcze jedno  - do agencji nie polecam wchodzić ze spuszczoną głową i wszystkich informować,że Wasz angielski  jest słaby (chyba,że nie mówicie nic) . Jeśli człowiek ,z którym rozmawiacie w agencji to Polak  ,a mimo to rozmawia z Wami cały czas po angielsku (wiedząc,że jesteście jego rodakiem) - potraktujcie to jako komplement a nie złośliwość z jego strony. To oznacza jedynie tyle ,że Wasz angielski jest na tyle spoko ,że nie robi Wam różnicy w jakim języku rozmawiacie.

Uffffff.... tyle na dziś .Pozdrawiam moi kochani i życzę znalezienia wymarzonej pracy w Wielkiej Brytanii.




poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wycieczka do Cambridge

No cóż ... miało być słonecznie,a była typowa angielska pogoda. Dość ciepło ,ale za to lało do 17 godziny. Niemniej jednak uparliśmy się na wypad do Cambridge i nie żałuję.

Jeśli macie zamiar się tam wybrać, polecam jechać wcześnie. My wyjechaliśmy z domu o 12 i przez korki w samym centrum Cambridge straciliśmy możliwość wejścia do King's College. Zamykali wejście o 16.30. W korku spędziliśmy 2 godziny jeśli ktoś ciekaw - ze względu na zapchany parking niedaleko właśnie King's College. Tutaj trochę info o tym zabytku KING'S COLLEGE

Historyczne centrum miasta jest naprawdę przepiękne. Czuć w pełni angielski klimat. Uwagę zwracają setki rowerów - główny środek transportu mieszkańców i turystów,których mimo deszczowej pogody nie brakowało. Liczne knajpki , sklepy z pamiątkami ,sklepy z lokalnymi produktami  - od razu widać ,że miasto to jest nastawione pod turystów.

Kiedy przestało padać można było w końcu porobić trochę zdjęć. Zapraszam do ich oglądania jak również polecam samą wycieczkę. Z pewnością się tam jeszcze wybiorę,aby tym razem wejść na teren muzeów tylko tym razem poczekam na naprawdę dobrą pogodę :D.