Temperatury ,które panowały w ciągu weekendu w Bedford totalnie mnie pokonały. W sobotę żar był nie do zniesienia. W centrum odbywała się duża impreza - Bedford River Festival . Poszliśmy tam pomimo,że nie cierpię tzw spędów. Milion ludzi , mnóstwo przeróżnych stoisk , pełno atrakcji dla wszelkiej maści hobbystów ,dzieciaków i miłośników smacznych przekąsek i trunków. Zjedliśmy ćwierćfunciaka , frytki i miałam okazję spróbować dobrego piwka - London Stout. Mała m wybawiła się na dmuchanych zamkach ,a duży M chyba się przekonał żeby iść na zajęcia Aikido. W dwóch dużych namiotach występowały różne zespoły ,w innym z kolei był pokaz fitness, a na rzece pływały liczne barki ,kajaki itp.
Po godzinie miałam dość. Za dużo wszystkiego ,a upał dodatkowo zachęcał do tego aby zmienić miejscówkę - najlepiej na jakiś las ,aby w końcu pobyć w cieniu. Tak też zrobiliśmy.
Niedziela rozpoczęła się pochmurnie,ale temperatura już była wysoka ,więc postanowiliśmy jechać na plażę. Plany jednak popsuła zbliżająca się do wschodniego wybrzeża burza i tym samym uległ zmianie plan wycieczki. Wybraliśmy się do Oxford i to był strzał w dziesiątkę. Jak pewnie zauważyliście nie lubię opisywać zabytków i zanudzać wszystkich historią, zatem standardowo podaję link do wikipedii (ang.)dla spragnionych wiedzy OXFORD i zapraszam do oglądania zdjęć. Chciałabym również polecić naleśniki z samochodu z serem i masłem czosnkowym - PYCHOTA !!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz