wtorek, 28 stycznia 2014

Anglia - pierwsze wrażenia

Ponieważ niedawno stuknął miesiąc jak jestem w Anglii,nadszedł  czas na spisanie moich pierwszych spostrzeżeń dotyczących tego kraju.

Muszę się przyznać,że nastawiona byłam dość pesymistycznie. Całe swoje życie mieszkałam w Gdańsku , blisko morza, rozległych  lasów ,a ponieważ jestem miłośniczką spędzania wolnego czasu na łonie natury, miasto pokroju Bedford nie wróżyło niczego dobrego. Na forach naczytałam się,że jest brzydko , mało zieleni, że nie ma gdzie chodzić itd.
Przyzwyczajona do polskiej mentalności ,do życia w ciągłym biegu byłam niezmiernie ciekawa jak będzie mi się tutaj mieszkać czy faktycznie w Anglii żyje się wolniej,lepiej ...

Zacznę zatem od plusów.




Tak,to prawda ,że ludzie w UK żyją spokojniej. Tu gdzie mieszkam rzuca się w oczy ten ogólny brak pospiechu. Każdy ma czas. Najlepiej doświadczyłam tego podczas wizyty w urzędzie . Zero ludzi ,w punkcie obsługi klienta jedna pani popijająca kawkę . Kopiowała dla mnie dokumenty (3 strony a4) chyba w 10 min :). To samo w sklepach przy kasach. Kasjer wykonuje swoją pracę bez pośpiechu, częsty widok to długie rozmowy z klientami ,tak jakby nie istniała kolejka. Z początku bardzo mnie to irytowało ,ale po jakimś czasie przywykłam do tego i na dzień dzisiejszy stwierdzam ,że ten spokój zaczął i mnie się udzielać.

Kolejna optymistyczna sprawa - ilość ścieżek turystycznych . Na każdym kroku napotykamy na public footpath lub bridle way  (ścieżka,po której można również jeździć konno). W okresie zimowym warto jednak zaopatrzyć się w kalosze,bez tego utopimy buty w błocie.Okoliczne miasteczka są przepiękne. Mam zamiar na blog wrzucać zdjęcia z naszych wypraw i mam tym samym nadzieję,że uda mi się zaprzeczyć pogłoskom jakoby Anglia była brzydkim bezleśnym krajem :D.

Ludzie w Bedford są mili ,zazwyczaj uśmiechnięci . Pomimo iż poziom bezpieczeństwa w niektórych dzielnicach jest niezadowalający  to w godzinach dziennych nie spotkałam się z sytuacjami ,w których poczułam się zagrożona. Wiem jednak ,że nocą pewne okolice lepiej omijać,żeby nie wpakować się w jakieś tarapaty.

Z rzeczy zdecydowanie na minus to przede wszystkim czystość toalet a tym samym poziom "kultury toaletowej" mieszkańców. Z racji posiadania małego dziecka wizyty w toalecie są dość częste i niestety nie raz zdarzyło mi się natrafić na brudne ,śmierdzące kabiny. Zdumiewa mnie najbardziej fakt,że wielu ludzi nie spłukuje wody po sobie,a są i tacy ,którzy ewidentnie nie przywiązują wagi do tego gdzie trafi to co z siebie wydalą. Na podłodze potrafią leżeć kłęby papieru (użytego) a nawet odchody :/.Parę dni temu zdarzył mi się wejść do toalety w centrum handlowym Harpur gdzie 3 kabiny były w takim stanie,że wyszłam nie korzystając. Włos mi się zjeżył na głowie jak popatrzyłam na kobiety,które odważyły się tam załatwić i pomimo panującego smrodu poprawiały sobie makijaż a nawet prowadziły ożywione konwersacje.

Tyle tytułem wstępu co do moich wrażeń,bo będę starała się pisać na bieżąco o moich spostrzeżeniach. Tak samo jak mam nadzieję,że w końcu poprawi się pogoda i będzie sens porobić jakieś zdjęcia. Obecnie wiecznie białe niebo jakoś mnie do tego nie zachęca :). Pozdrawiam moi mili

4 komentarze:

  1. oj tam przecież w polsce widok kabin też pozostawia wiele do życzenia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze myślałam ,że w Polsce w toaletach jest syf - ale wciąż napotykam na śmierdzące niespodzianki w Anglii :/. przykład Rębiechowo - może nie najpiękniejszy ,ale czysty i pachnący kibelek. Luton godz.18 upalny dzień - w toaletach śmietniki wypakowane brudnymi odpadami (podpaski pieluchy itp) - chyba były tam od rana. Myślałam ,że (za przeproszeniem) się porzygam . Pod tym względem Polska mimo wszystko ma przewagę.

      Usuń
    2. mam nadzieję, że nie będę musiała skorzystać. (na pewno będę ;()

      Usuń
  2. W Glasgow z toaletami jest całkiem dobrze. Ale byłam może z 2-3 razy w jakiejś większej galerii handlowej.

    OdpowiedzUsuń