Plany były zgoła inne. Mieliśmy w lipcu jechać w Karkonosze. mieliśmy zabookowane miejsce w pensjonacie,wszystko było zaplanowane. Plany jednak wzięły w łeb ponieważ duży M zmienił pracę. Kiedy mógł ustalić nowa datę urlopu nie zostało nam wiele czasu do namysłu ani wiele dni ,które mogliśmy wykorzystać na leniuchowanie. Skończyło się na tym ,że z dnia na dzień podjęliśmy decyzję o wyjeździe do Sheffield,aby spędzić nieco czasu na wędrówkach po Parku Narodowym Peak District. Było warto. Park jest przepiękny. Trochę górek ,strumyków ,przepiękne wioski i wszystko to dosłownie tonie w dywanie z wrzosów .
W paru kolejnych postach opisze miejsca gdzie byliśmy. Wyjazd uważam za bardzo udany. Polecam serdecznie.Okolice przepiękne,idealne miejsce do spędzenia wakacji z małym dzieckiem.
Zacznę może od samego miasta Sheffield ,w którym mieliśmy noclegi. Miasto jest bardzo duże (piąte co do wielkości w Anglii). Mimo to w tygodniu nie zauważyliśmy właściwie żadnych korków na ulicach ,mało ludzi... Było to dość zaskakujące. Niemniej jak to ,że w Sheffield jednym ze środków komunikacji są tramwaje. Sporo szersze niż w Gdańsku, no i kursują stosunkowo rzadko . Początkowo śmialiśmy się,że jeżdżą chyba raz na dobę,bo trudno było jakikolwiek tramwaj przyuważyć. Ludzie w Sheffield są mili ,ale miałam wrażenie,że bardziej zdystansowani i bezpośredni niż w Bedford. Mówią z akcentem trochę podobnym do szkockiego. Miasto ma dość przyjemną architekturę,pomimo mieszanki stylów nie jest przytłaczające. Ciekawe wrażenie robi przejazd przez dzielnice przemysłowe. Ogromne stare fabryki ,magazyny. Wszystko oczywiście z ciemno czerwonej cegły. Dość charakterystyczne puby ze zdobionymi musztardowo/bursztynowymi fasadami.
Dzielnice miasta rozmieszczone są na mocno pagórkowatym terenie.