Witajcie kochani
Trochę czasu minęło od kiedy cos pisałam. Mam jednak sporo spraw na głowie. Jestem m. in.w trakcie kursu angielskiego a właściwie zdawania już egzaminów (reading juz za mną). Do tego pogoda straszliwa stąd mało możliwości na fajne zdjęcia.
Wczoraj jednak stało się coś o czym słyszałam tylko w opowieściach ,nie wierząc ,że to faktycznie możliwe.
Wybrałam się wczoraj rano na zakupy do jednego z funciaków. Moja córa zażyczyła sobie rękawiczek bez palców. Pomyślałam,że może właśnie w funciaku znajdę coś odpowiedniego i taniego, zważywszy na to ,że młoda wiecznie coś gubi.
Były różne rękawiczki,jednak takich bez palców nie było . Stwierdziłam ,że pójdę do innego sklepu. Przy samym wyjściu drogę zagrodził mi ochroniarz i "poprosił" abym udała sie z nim,nie tłumacząc mi w ogóle o co chodzi. Stanął przed półką z rękawiczkami i tak zaczęła się moja bardzo nieprzyjemna przygoda :
O - zabrałaś rękawiczki ze stojaka
JA - słucham?! Nie mam żadnych rekawiczek ,możesz sprawdzić moje kieszenie
O - masz je na rekach
JA - to sa moje rekawiczki . Miałam je na sobie wchodząc do sklepu ,możesz to sprawdzić na kamerze
O - nieprawda , widziałem jak chowasz rekawiczkę
JA - nie chowałam tylko wyciągałam z kieszeni swoją rekawiczkę. jedną miałam cały czas na reku a druga była schowana żebym mogła obsługiwać telefon goła ręką. Zobacz sam - te rekawiczki sa używane
O - nieprawda ,ukradłas to
JA - pokaż mi film gdzie kradnę rękawiczki
O - Nie
JA - to wzywaj policję
Ochroniarz zaprowadził mnie do pokoju na zapleczu. Spotkałam tam pracownicę sklepu ,która powiedziała mi z rozbawieniem,że ochroniarz jest nowy i codziennie zatrzymuje bezpodstawnie po 3,4 osoby. Poprosiłam o rozmowę z managerem sklepu, jednak nie chciał w ogóle ze mną rozmawiać. Dosłownie uciekł kiedy poprosiłam go o rozmowę.
Przyjechała policja. Jeden z policjantów poszedł sprawdzić monitoring a policjantka została ze mną. Porozmawiałysmy troche o tej sytuacji . Powiedziała mi ,że niestety to nagminne ,że są wzywani do sklepów i ze najczęściej to fałszywe alarmy. Nadgorliwa ochrona to sól w oku bedfordzkiej policji.
Wrócił policjant z informacją,że wbrew temu co jest napisane na drzwiach sklepu kamera nie działa i nie mozna sprawdzic co się stało. Zostałam przeszukana,a poniewaz nic przy mnie nie znaleziono spisano raport. Policjant potwierdził jedynie,że rękawiczki które mam ze soba sa używane,że widać to na pierwszy rzut oka. Ucieszyłam sie ,że sprawa została rozwiązana ,jednak nie trwało to długo.
dowiedziałam się bowiem od managera ,że nie mogę przychodzić więcej do tego sklepu.
I tu mnie zatkało. Kiedy zapytałam czemu, poinformowano mnie ,że sklep w każdej chwili może podjac decyzje o nie wpuszczaniu do środka danego klienta bez podania powodu.
Kiedy wróciłam do domu napisałam skarge do głównego punktu obsługi klienta. Tam jednak również stwierdzono ,że to decyzja managera sklepu i tyle. Każdemu może zabronić i nie musi podawać powodu :D Zapytanie o podstawy prawne - jakąs ustawę ,przepis, cokolwiek otrzymałam maila z informacją,że oni już nie będa się ze mna kontaktowac i mam do nich nie pisać.
Paranoja
Sprawę zgłosiłam do biura ochrony praw konsumenta ,jednak mnie mam większych nadziei na logiczna odpowiedź.
Wiecie,tu nie chodzi o to ,że nie moge tam wchodzić. Uważam jednak ,że to niesprawiedliwe aby ktoś na podstawie własnych widzi misie nazywał mnie złodziejem i decydował o tym gdzie moge zrobić zakupy a gdzie nie.
Za to muszę pochwalić zachowanie policji. Byli bardzo grzeczni ,w żadnym momencie nikt nie sugerował ,że coś ukradłam . Skrupulatnie wszystko sprawdzili i zostali ze mną aż do końca rozmowy z managerem aby zapobiec jakimkolwiek niedomówieniom.
A najbardziej rozczarowała mnie postawa samych władz funciaka. Ewidentnie maja gdzieś swoich klientów . Ba - nie mają żadnych skrupułów aby traktowac każdego klienta jako intruza. Ciekawa polityka muszę przyznać. Wyobrażacie sobie taką sytuację w Polsce?
Blog o życiu na emigracji w Anglii. Życie codzienne,trudności,radości i wszystko co jest związane z życiem na obczyźnie. Polacy w Anglii. Staram się przedstawić Anglię trochę od innej strony niż stricte emigracyjnej. Jestem uzależniona od wędrówek ,poznawania nowych miejsc, próbowania lokalnych przysmaków a przede wszystkim od robienia zdjęć.
Etykiety
- atrakcje turystyczne (32)
- Bedford (8)
- czas wolny (44)
- Formalności w Polsce (2)
- formalności w UK (12)
- imprezy (3)
- kuchnia (3)
- Londyn (2)
- Polska (2)
- praca w UK (1)
- shopping (4)
- służba zdrowia w UK (5)
- spacery po UK (38)
- szkoła w UK (2)
- transport (1)
- zwyczaje Anglików (7)
- życie codzienne w UK (18)
Hmmm, czy maja gdzies swoich klientów? Maja gdzies ogolnie wszystkich... Anglia to państwo nie dbajaca w większości firm i o dochod, a raczej o zasady - donoszenie, zaskarżanie, zadanie wyjasnien jest wyssane z mlekiem matki, to nie jest państwo kombinatorow, ba! jeśli ktoś bezpodstawnie Cie oskarży, nie uzyskasz przeprosin, tu regulowanie prawa jest obowiązkiem, ciesz się, ze to Ty go nie złamałaś. A Policja, no coz, obludna kultura wszędzie. Może rzeczywiście przyjemniej dostać po ryju od kogos uśmiechniętego, niż z nienawistnym wyrazem twarzy. Mnie tez zbanowano w jednym sklepie, bo zapomniałam zaplacic za słoiczek za 89p z jedzeniem dla dziecka, no ale w swietle prawa ja to ukradłam. Nigdy nie przyzwyczaje się do "kulturalnej nienawiści anglosaskich sadystow".
OdpowiedzUsuńJeju, jaka masakra. Przeprowadziłam się do Anglii niecałe dwa tygodnie temu i chyba przeczytam Twój blog od deski do deski, taką skarbnicą wiedzy się wydaje! x
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie. Zbieram się w sobie żeby pouzupełniać wpisy. Czasu mało a pisać ewidentnie trzeba, dla Was ,moich czytelników. Pozdrawiam :)
UsuńPowinnaś ich zniszczyć. Iść do prawnika no win no fee i wytoczyć sprawę ochroniarzowi za bezpodstawny areszt.
OdpowiedzUsuńDziwne z tą policją zresztą...
Ochroniarz nie ma żadnych praw zatrzymywania bez mocnych dowodów. Możesz też nie dać się zamknąć na zapleczu. Trzeba stać w miejscu publiznym i robić jak największą chryję.
http://migranci.blogspot.co.uk/