No cóż ... miało być słonecznie,a była typowa angielska pogoda. Dość ciepło ,ale za to lało do 17 godziny. Niemniej jednak uparliśmy się na wypad do Cambridge i nie żałuję.
Jeśli macie zamiar się tam wybrać, polecam jechać wcześnie. My wyjechaliśmy z domu o 12 i przez korki w samym centrum Cambridge straciliśmy możliwość wejścia do King's College. Zamykali wejście o 16.30. W korku spędziliśmy 2 godziny jeśli ktoś ciekaw - ze względu na zapchany parking niedaleko właśnie King's College. Tutaj trochę info o tym zabytku KING'S COLLEGE.
Historyczne centrum miasta jest naprawdę przepiękne. Czuć w pełni angielski klimat. Uwagę zwracają setki rowerów - główny środek transportu mieszkańców i turystów,których mimo deszczowej pogody nie brakowało. Liczne knajpki , sklepy z pamiątkami ,sklepy z lokalnymi produktami - od razu widać ,że miasto to jest nastawione pod turystów.
Kiedy przestało padać można było w końcu porobić trochę zdjęć. Zapraszam do ich oglądania jak również polecam samą wycieczkę. Z pewnością się tam jeszcze wybiorę,aby tym razem wejść na teren muzeów tylko tym razem poczekam na naprawdę dobrą pogodę :D.
Blog o życiu na emigracji w Anglii. Życie codzienne,trudności,radości i wszystko co jest związane z życiem na obczyźnie. Polacy w Anglii. Staram się przedstawić Anglię trochę od innej strony niż stricte emigracyjnej. Jestem uzależniona od wędrówek ,poznawania nowych miejsc, próbowania lokalnych przysmaków a przede wszystkim od robienia zdjęć.
Etykiety
- atrakcje turystyczne (32)
- Bedford (8)
- czas wolny (44)
- Formalności w Polsce (2)
- formalności w UK (12)
- imprezy (3)
- kuchnia (3)
- Londyn (2)
- Polska (2)
- praca w UK (1)
- shopping (4)
- służba zdrowia w UK (5)
- spacery po UK (38)
- szkoła w UK (2)
- transport (1)
- zwyczaje Anglików (7)
- życie codzienne w UK (18)
poniedziałek, 30 czerwca 2014
sobota, 28 czerwca 2014
Summer Leys - rezerwat przyrody
Dzisiaj z domu wyjechaliśmy dość późno ze względu na deszcz. Bez konkretnego planu jechaliśmy po prostu przed siebie. Niedaleko Wellingborough natrafiliśmy na drogowskaz Summer Leys Nature Reserve i tam też się udaliśmy . Rezerwat został utworzony na terenie dawnej żwirowni. Od razu naszą uwagę przykuły odgłosy ptaków,których w tym miejscu jest zatrzęsienie :). Wokół stawów wytyczona jest 4km ścieżka ,na której rozmieszczonych jest parę stanowisk do obserwacji tychże ptaków,jak i licznych ważek i motyli .
Spacer, choć niedługi, zrekompensował nam poranną mokrą pogodę.Jutro liczę na trochę słońca,bo wybieramy się do Cambridge. Jak nasz plan wypali - możecie liczyć na trochę fotek :).
A tak było dzisiaj
Spacer, choć niedługi, zrekompensował nam poranną mokrą pogodę.Jutro liczę na trochę słońca,bo wybieramy się do Cambridge. Jak nasz plan wypali - możecie liczyć na trochę fotek :).
A tak było dzisiaj
środa, 25 czerwca 2014
Pobyt w Polsce
Witajcie kochani.
Długa cisza z powodu wyjazdu. To mój pierwszy dłuższy wypad do Polski. Miło było spotkać się z rodziną i odwiedzić znajome kąty. Pogoda w kratkę,temperatury niższe niż w Bedford,ale spacery po lesie a nawet wypad na plażę udał się wyśmienicie. Trafiłam akurat na sezon truskawkowy ,więc przyznaje się od razu do pochłonięcia tony truskawek . Najadłam się również ogórków gruntowych surowych jak i kiszonych (roboty mojej mamy) , no i chleba ,którego smak ceni się bardziej kiedy nie ma się na co dzień do niego dostępu.
Tym razem mój wyjazd przebiegł ,że się tak wyrażę , po angielsku. Postanowiłam się nie spinać na każdym kroku i nie denerwować np panią kelnerką ,która ochlapała moje nowe buty kawą ,bitą śmietaną i nie wykrztusiła z siebie nawet słowa przepraszam .... albo rowerzystami na szlaku ,którzy w przeciwieństwie do angielskich cyklistów jak widzą człowieka z dzieckiem przyspieszają zamiast zwalniać :D. Tak więc wzięłam wszystko na zimno i sądzę ,że to był dobry pomysł .
Powrót samolotem był spokojny i nie ukrywam ,że czułam ,że wracam do domu. Tęskniłam za tymi przestrzeniami , rytmem życia no i oczywiście za moim kochanym M. , który nie mógł pojechać z nami .
W domu zmiany ,mój M zmienił pracę . Wszystko do przodu ,oby tak dalej . Swoją drogą niedługo sklecę coś o agencjach i szukaniu pracy,a przede wszystkim o tym jak znajomość języka wpływa na takie poszukiwania.
Długa cisza z powodu wyjazdu. To mój pierwszy dłuższy wypad do Polski. Miło było spotkać się z rodziną i odwiedzić znajome kąty. Pogoda w kratkę,temperatury niższe niż w Bedford,ale spacery po lesie a nawet wypad na plażę udał się wyśmienicie. Trafiłam akurat na sezon truskawkowy ,więc przyznaje się od razu do pochłonięcia tony truskawek . Najadłam się również ogórków gruntowych surowych jak i kiszonych (roboty mojej mamy) , no i chleba ,którego smak ceni się bardziej kiedy nie ma się na co dzień do niego dostępu.
Tym razem mój wyjazd przebiegł ,że się tak wyrażę , po angielsku. Postanowiłam się nie spinać na każdym kroku i nie denerwować np panią kelnerką ,która ochlapała moje nowe buty kawą ,bitą śmietaną i nie wykrztusiła z siebie nawet słowa przepraszam .... albo rowerzystami na szlaku ,którzy w przeciwieństwie do angielskich cyklistów jak widzą człowieka z dzieckiem przyspieszają zamiast zwalniać :D. Tak więc wzięłam wszystko na zimno i sądzę ,że to był dobry pomysł .
Powrót samolotem był spokojny i nie ukrywam ,że czułam ,że wracam do domu. Tęskniłam za tymi przestrzeniami , rytmem życia no i oczywiście za moim kochanym M. , który nie mógł pojechać z nami .
W domu zmiany ,mój M zmienił pracę . Wszystko do przodu ,oby tak dalej . Swoją drogą niedługo sklecę coś o agencjach i szukaniu pracy,a przede wszystkim o tym jak znajomość języka wpływa na takie poszukiwania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)